Amerykańska broń Agent Orange - pół wieku później skutki są przerażające

Historia spryskiwania wietnamskich pól toksycznym środkiem na rośliny i tragicznych skutków, które trwają do dziś, opowiadano już wiele razy. Ale dla osób, które zostały narażone na działanie Agent Orange, cierpienie trwa i prawdopodobnie będzie trwać jeszcze latami. 



Historia spryskiwania wietnamskich pól toksycznym środkiem na rośliny i tragicznych skutków, które trwają do dziś, opowiadano już wiele razy. Ale dla osób, które zostały narażone na działanie Agent Orange, cierpienie trwa i prawdopodobnie będzie trwać jeszcze latami


Amerykańskie samoloty spryskiwały tereny Wietnamu, Laosu i Kambodży podczas wojny w Wietnamie, w latach 1962-1971. Rozpylanie środka roślinobójczego na tereny pokryte roślinnością miały uniemożliwić żołnierzom ukrywanie się, a także zmusić mieszkańców terenów wiejskich do przeniesienia się do kontrolowanych przez siły amerykańskie miast z powodu braku możliwości wyżywienia się

Środek okazał się niezwykle toksyczny. Zatruta gleba i woda spowodowały choroby u osób, które miały styczność z Agent Orange, a także upośledzenie bądź niedorozwój ich dzieci. Szacuje się, że styczność z toksyczną substancją miało około 4,8 mln osób, z czego 3 mln były dotknięte śmiertelnymi chorobami


Fotoreporter Reuters Damir Sagolj pojechał tam w kwietniu tego roku, żeby zobaczyć, jak naprawdę wygląda życie Wietnamczyków, którzy odczuwają skutki użycia Agent Orange przez Amerykanów. W swojej relacji przyznaje, że na początku chciał być po prostu coraz bliżej ofiar. Potem jednak zorientował się, że wcale nie o to mu chodzi. "Twarze i oczy na zdjęciach bolały; było w tym skupienie, ale być może pomijałem coś, co działo się wokół, może nawet całą historię" - pisze



"Chciałem wszystko to przedstawić w kontekście dzisiejszego Wietnamu, czterdzieści lat później. Zobaczyć ofiary z drugiego, trzeciego pokolenia"


63-letni Nguyen Hong Phuc jest byłym żołnierzem. Jego syn ma 20 lat i właśnie dochodzi do siebie po operacji usunięcia guza w hospicjum dla ofiar Agent Orange


Doan Thi Hong Gam ma 38 lat. Cierpi na różne choroby psychiczne i fizyczne. Z powodu agresywnego zachowania spędza większość czasu w pustym pokoju, odizolowana od innych. Jej ojciec był żołnierzem i miał styczność z Agent Orange. Leży w pokoju obok i też jest poważnie chory



Jadąc na południe kraju fotograf napotykał coraz więcej ofiar


Tang Thi Thang kąpie swojego niepełnosprawnego syna

Amerykanie wykorzystali w Wietnamie ponad 30 mln litrów Agent Orange


Do Duc Diu, był żołnierz, modli się przy grobach dwanaściorga swoich dzieci. Wszystkie urodziły się z poważnymi wadami, które lekarze przypisują działaniu Agent Orange. Jego żona łącznie urodziła piętnaścioro dzieci, ale o niebezpieczeństwach wynikających z toksycznego środka dowiedział się dopiero kiedy rodziło się ostatnie





Komentarze

  1. Kochane USA..zawsze pomogą..wsadzą swoje 4 litery wszędzie gdzie się da..Nie rozumiem dlaczego rząd PL tak rzędem stoi za USA? Przecież to zwykli zbóje, chyba gorsi od Ruskich. Jakoś nie słyszałem aby Ruscy jakąś trutką gdzieś pierdykli aby skutki trwały 50 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się patrzy na te zdjęcia.
      ALe świat jest zły..poczytajcie o Wołyniu, o zbrodniach ukraińców..nie trzeba daleko szukać. Nasi najbliżsi sąsiedzi, za którymi dziś rząd staje murem zabili tysiące Polaków. Wycinano im wnętrzności, wypalano oczy, odcinano członki..czekano aż skona od tych ran..potem nieraz na żywca zakopywali..ziemia się przez kilka godzin ruszała..

      Usuń
  2. Bzdury..wietnam to dopiero dzikusy,,,a co oni zrobili Kambodży??

    OdpowiedzUsuń
  3. Amerykanie swoje mordercze instynkty ćwiczyli już na indianach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz